Czasami po kuchennych wypiekach z kruchego ciasta czy przyrządzaniu lodów - zostają białka. I co z nimi zrobić? Jak to co?? Bezy! Puchate białkowe słodkości rozpływające się w ustach... mniam..
Bezy kojarzą mi się z dzieciństwem i tortem bezowym cioci, przekładanym brzoskwiniami - taką polską wersją komunistycznej Pavlowej :) No i oczywiście z takimi sklepowymi bezami, ale jednak te domowe są o niebo lepsze. Świetny patent na bezy oraz technikę ich "osuszania" ma mój tata, a poniższe wypieki to właśnie doskonały dowód na to :)
Oto jego kulinarne popisowe bezy, nawet - dzięki moim namowom- w kolorystyce wiosenno-letniej czyli zielone :)
Przepis wkrótce - jak zdobędę ;p w zamian za jakieś inne słodkości.
Śliczne, jak z książki kucharskiej ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam bezy, jeszcze Twoje zdjęcia tak pięknie je przedstawiają!
OdpowiedzUsuńPiękne :)mi zwykle bezy nie wychodzą
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie, takie beziki są pyszne i można je w puszce blaszanej przechowywać :)
OdpowiedzUsuń