Moja
natura łowcy – jako zodiakalnego lwa – doskonale sprawdza się na pchlich
targach, kiedy trzeba wytężyć wszystkie zmysły, być szybkim jak dziki kot i móc
upolować coś unikalnego. Bo cóż to za atrakcja kupić w sklepie? Co innego,
kiedy wypatrzy się jakiś wyjątkowy drobiazg, a do tego za grosze :)
Zmysł smaku do fajansu odziedziczyłam chyba po żeńskiej części
mojej rodziny mamie, babci, cioci, prababci – bawarska porcelana, rosyjskie
filiżanki, piękna porcelana z Miśni, patery, srebrne łyżeczki z roślinnymi
secesyjnymi motywami, a nade wszystko wszelkie "niebieskości", błękity .. marzenie. Intrygują mnie także dziwne kuchenne przyrządy - jak dawne łyżeczki do wydrążania owoców, jakieś praski do owoców, nietypowe foremki do ciastek.
Szczególnie lubię takie targi, z porcelaną, stosami misternie wykonanych
filiżanek, starych sztućców, pater, drewnianych ram do obrazów, luster i
haftowanych serwet. W naszym regionie najpopularniejszy jarmark staroci odbywa
się w pierwszą niedzielę miesiąca w Kiermusach koło Tykocina, kiedyś
byłam także na tym Targu na Kole w Warszawie, czy na angielskich
sobotnich wyprzedażach.Jednak najciekawsze są te niewielkie, mało znane,
dopiero tam można znaleźć wyjątkowe okazy!
Mam zamiar na łamach tej strony dzielić się tym, co udało mi się upolować :)
Jeśli też lubicie szperanie na targach staroci - zachęcam
do dodawania swoich łupów w komentarzach :)
cudeńka, też jestem uzależniona od pchlich targów, zazdroszczę zdobyczy!
OdpowiedzUsuń