Jako mała dziewczynka pojechałam do rodziny w Tatry i zakochałam się w górach, drewnianych góralskich domach ze spadzistymi dachami i podmurówkami z wielkich kamieni, w góralskiej gwarze, oscypkach, nawet w przebraniach misiów "chadzających" po zakopiańskich Krupówkach, w kudłatych owieczkach na halach.
Potem jako nastolatka zakochałam się nawet w rodowitym góralu, gdzie na randce - jak z amerykańskiego filmu - w ruinach zamku podziwialiśmy zachód słońca.
Na studiach porzuciłam Tatry na rzecz plażowania nad polskim Bałtykiem, a potem wygrała ciekawość świata, poznawania innych krajów, kultury, zabytków kolebki renesansu i średniowiecza, niesprawiedliwie skrytych w otchłaniach Włoch, Chorwacji czy Grecji.
Na studiach porzuciłam Tatry na rzecz plażowania nad polskim Bałtykiem, a potem wygrała ciekawość świata, poznawania innych krajów, kultury, zabytków kolebki renesansu i średniowiecza, niesprawiedliwie skrytych w otchłaniach Włoch, Chorwacji czy Grecji.
W ubiegłym roku odwiedziłam ponownie polskie Tatry, w tym roku także i po zobaczeniu florenckiej katedry, krzywej wierzy w Pizie, koloseum w Weronie, pałacu Dioklecjana w Splicie, meczetów krymskich, londyńskich kościołów i wielu innych miejsc - juz przypomniałam sobie, co jest tak piękne w polskich górach - przyroda, dostojność gór, romantyzm, zresztą sami zobaczcie..
Chyba się starzeje, hehe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz