czwartek, 11 lipca 2013

Kulinarnie i nie tylko po Londynie :)

Po Londynie fajnie się poszwendać, niespiesznie przespacerować wokół najbardziej znanych miejsc - wysiąść na stacji metra Westminster lub Embankment, a  stąd blisko już blisko do Big Bena, Opactwa Westminsterskiego, London Eye, London Bridge, Piccadily Circus.. oraz do parków jak St James Park czy Green Park. Ale Londyn to nie tylko zabytki, to przede wszystkim fajny klimat europejskiej stolicy z tyglem narodowości, mnóstwem ciekawych pubów, sklepików z typowo brytyjskimi gadżetami, których jest chyba jeszcze więcej niż kilka lat temu, kiedy byłam w Londynie.

Właśnie kilka tygodni  temu powróciliśmy z naszego wakacyjnego wypadu do Londona - po raz kolejny będąc w tym niezasypiającym mieście - z przyjemnością odwiedziłam ulubione miejsca, sklepiki, uliczne markety..oraz pokazałam mojej drugiej połowie czym tętni Londyn.




A tętni bardzo fajnie, mnóstwem ludzi, genialną komunikacją metrem, parkami, miłymi Brytyjczykami, którzy urzekają swoim "I'm sorry", kiedy na nich niechcący wpadniemy. To takie miłe i zupełnie "niepolskie" :)

 Poza centrum Londynu, ciekawe są niektóre dzielnice jak Notting Hill, Soho, China Town czy  londyńskie uliczne markety czy dzielnice jak undergroundowe Camden Town, Covent Garden ze sklepikami, lokalami z jedzonkiem, gdzie można poszperać w filcowo-włóczkowym rękodziele oraz zobaczyć urzekające kuchenne gadżety, które we mnie wzbudzają szacunek do ich pomysłodawców. Dzielnica Notting Hill sprzyja spacerom, pooglądaniu brytyjskich domów - zwłaszcza dla fanów filmu Notting Hill z Hugh Grantem i Julią Roberts - odkąd go obejrzałam, przypomina mi się zawsze fragment, gdy ekscentryczny i ekshibicjonistyczny współlokator granego przez Hugh Granta bohatera, wygląda półnagi otwierając drzwi fotoreporterom.

Jedynym mankamentem Londona dla Polaków, zarabiających w złotówkach to przyzwyczaić się do cen w funtach :) no ale cóż wakacje.. Zarabiamy na nie przez caaaały rok :)

 Z przykrością stwierdziłam, że mój ulubiony sklepik z herbatami, kawką i kolorowymi naczyniami Whittard - jakoś powoli zawiesza swoją "ceramiczną działalność"...A to właśnie w nim zaczęła się moja przygoda z naczyniami w groszki, to z Londynu kilka late temu przywiozłam groszkowy imbryk i filiżanki :)

Ale i tak odwiedziłam kilka fajnych sieci jak Cargo, Butlers czy Tiger oraz sklepików ze wszystkim jak miarki kuchenne w kształcie matrioszek, tace w stylu vintage, foremki do lodu w kształcie Titanica, zabawne łyżki do sałatek, foremki do ciastek w kształcie ciastka w stylu emo :) Nawet można uszyć sobie lalę naturalnej wielkości - niesamowite, jakby powiedzieli Brytyjczycy - "cute".



Na Camden Town zawsze wystawia się wiele straganów z jedzeniem, przyprawiającym o rozdwojenie jaźni, bo czy wybrać przyrządzaną w wielkiej patelni smakowitą paellę czy może pysznie wyglądającą  tortillę  albo stek z argentyńskiej wołowiny? Albo angielskie fish&chips z grubaśnymi frytami? Rodacy tęskniący za polskim jedzeniem mogą skusić się na POLISH  BIGOS, PIEROGI lub GOLABKI :) lub hot-dogi z POLISH KIELBASA. Tych dan kilka lat temu nie było - dziś są i kosztują tego nie tylko Polacy :) Obok ciacha też nie przejdzie się obojętnie. na paterach piętrzą się smakowite muffinki, brownie, smażone banany, wielkie ciastka, crumble :)




 Zjawiskiem, które przeniosłabym bezzwłocznie do Polski to zwyczaj biesiadowania w parkach, na kocach z dziećmi, z psami, panów w garniturach i kobietek w szpilkach, na leżakach lub na trawniku. Jedzenie lunchu w parku pozwala się wyciszyć :)

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna notka :) Ja marzę o wyjeździe do Londynu już od dłuższego czasu, a po przeczytaniu tego, jeszcze bardziej ;) Kto wie, może marzenie spełni się jeszcze w te wakacje ?

    Pozdrawiam,
    Zosia :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...